Nigdy nie mów nigdy!
Bo zaskoczy Cię to, co się wydarzy.
Kilka razy w życiu mówiłam, że nie ma opcji, żebym kiedykolwiek… (tu następowały różne ciągi dalsze). Praktycznie za każdym razem, prędzej czy później, rzeczywistość kompletnie weryfikowała moje wcześniejsze twierdzenia.
PRZYKŁAD 1
Jednym z takich „nigdy” było to, że nie ma mowy, żebym zdecydowała się podjąć pracę w jednej z dużych korporacji. Sprawa wyglądała tak, że zadzwonił do mnie rekruter w tej korporacji i starał się namówić mnie na spotkanie w sprawie pracy na rozwojowym stanowisku, z perspektywami itd. Kwestia wówczas była tak, że ja wcale nowej pracy nie szukałam, ponieważ było mi dobrze tam, gdzie wówczas pracowałam.
Parę razy ten rekruter ze mną rozmawiał, w efekcie czego zgodziłam się na spotkanie z moim ewentualnym przyszłym szefem. Pomyślałam sobie, że w celu podtrzymania umiejętności prowadzenia takich rozmów, warto to zrobić. Spotkanie przebiegło – z mojej perspektywy – fatalnie. Nie dość, że rozpoczęło się z ogromnym opóźnieniem, to jeszcze potencjalny szef nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Wychodząc pomyślałam, że nie ma opcji, żebym z tym człowiekiem pracowała.
No i cóż?
Los chciał inaczej. Okazało się, że moja kandydatura (chociaż wcale się nie starałam) została zaakceptowana, więc mocno mnie namawiano na podjęcie tej pracy. Ostatecznie zgodziłam się i tak to moje „nigdy” prysło, jak mydlana bańka.
PRZYKŁAD 2
Innym przykładem było namawianie mnie kilkanaście lat temu na to, żebym zaczęła prowadzić szkolenia. Wtedy byłam na początku drogi stania się profesjonalnym, certyfikowanym coachem. Podobało mi się pracowanie z drugą osobą jeden na jeden. No i znowu powiedziałam, że nie ma mowy, żebym kiedykolwiek została trenerem i prowadziła szkolenia dla grup.
No i co?
Rozwijając kompetencje i praktykę coachingową, z rozpędu weszłam po prostu na ścieżkę prowadzenia zajęć warsztatowych dla grup. A potem dość naturalnie przyszedł moment, gdy postanowiłam w tym również zdobyć profesjonalną certyfikację. W efekcie jestem trenerem i bardzo to lubię.
To dwa przykłady z mojego „nigdy nie mów nigdy”.
A jakie Ty masz w tej kwestii doświadczenia?